Hiravias

Hiravias to osiadły orlanin o radosnym, energicznym usposobieniu, obdarzony dużą spostrzegawczością. Pochodzi z Glanfathan. Ma 32 lata, przy czym warto zauważyć, że orlanie żyją krócej niż ludzie.

Jako druid posiada formę zwierzęcą, staelgara, którą może w dowolnej chwili przybrać. Przebywa w Wąwozie Sztormowego Muru.

Projektu postaci podjął się Matt MacLean.

 

Historia

Hiravias wychował się w Eir Glanfath, a konkretnie na Mokradłach Thein. Jego lud – plemię Żurawia – to koczowniczy opiekunowie ziemi.

Karłowatemu orlaninowi nie udało się zdobyć szacunku jako myśliwemu, zdecydował więc zostać druidem Galawaina, patrona łowów. Jednak w trakcie ostatniego rytuału przejścia – przemiany, Hira modląc się o wstawiennictwo został zaatakowany przez stelgaera, który pokiereszował jego twarz.

„Pamiętam, że próbowałem się bronić, podczas gdy bestia pozbawiała mnie urody – ale ramiona miałem za krótkie, by dosięgnąć. Czułem, że sił starczy mi tylko na jeden, ostatni cios w nos stelgaera. Kiedy uderzyłem, poczułem, że moje ramię jest dwa razy cięższe, a na palcach mam szpony.”

 

„Taa, ale za cenę połowy twarzy.”

W ten sposób Hiravias uzyskał zwierzęcą formę stelgaera, aczkolwiek jego współplemieńcy nie byli pod wrażeniem. Uznali to za znak, że mały orlanin jest nosicielem zła. Wygnano go z wioski.

„Kiedy doczłapałem się z powrotem do wioski, ujrzeli moje rany i zapytali, co się stało. Pokazałem im… Moją formę nazwali »Jesiennym Stelgaerem« i…” Otwiera usta, ale waha się przez dłuższą chwilę, dobierając słowa.

„…nie byli pod wrażeniem.”

„Rîow mojego obrządku uważa, że Jesienny Stelgaer to ohydne paskudztwo. Powiadają, że jeśli kogoś pożre, ofiara traci duszę. Była to moja pierwsza i instynktowna przemiana, uznali więc, że jestem nosicielem tego zła.”

„Chociaż nigdy w żaden sposób nie groziłem moim krewnym, uznano mnie za niegodnego i wygnano.”

Hiravias o towarzyszach

„Co myślisz o Edérze?”

Hiravias chichocze. „Paskudny, brutalny i wysoki – czyli w dwóch trzecich taki jak ja.”

Po krótkim rechocie jego głos poważnieje i cichnie. „Obwód jego karku jest większy niż obwód mojego tułowia w najszerszym miejscu… W Jelenioborzu naprawdę rodzą się wielcy i durni, nieprawdaż?”

Hiravias uśmiecha się i zdrapuje sobie osad z zębów, obserwując twoją reakcję. „Łobuz jestem. Szczerze mówiąc, chłop jest dużo łagodniejszy, niż udaje. Przynajmniej dla zwierząt ma sporo serca… Co sporo mówi o tym, co kryje się pod żołnierską maską.”

„Co sądzisz o Palleginie?”

„Jej zapał jest szczery i powiem ci, że pisane jej jest umrzeć na stojąco. No i oko też nacieszy – zawsze powiadam, że nie ma to jak okaz czystej krwi.”

„Co możesz powiedzieć na temat Alotha?”

„On? Nie przeszkadza mi zbytnio – chociaż jest tak sztywny, że można by na nim namiot postawić.” Hiravias parska i wyciera nos rękawem.

„Czuję od niego coś dziwnego – jakby dwa zapachy? Niezupełnie. Cóż, cokolwiek to jest, zwróć uwagę na jego huśtawki nastrojów. Nie, żeby był szalony – po prostu ma w głowie bałagan.”

„Jaką masz opinię o Sagani?”

„Stąpa bardzo lekko, kiedy podróżujemy w terenie… w przeciwieństwie do pozostałych.”

Spogląda na Sagani i w milczeniu kiwa głową przez dłuższą chwilę. „W jej okolicach wiele rzeczy robi się inaczej, ale chodzić po lesie umie PRAWIE tak dobrze jak ja. Prawie.”

„Co powiesz o Kana Rui?”

„W tym olbrzymie można zmieścić trzech lub czterech Hiraviasów. Bogowie, jak ja się cieszę, że jest po naszej stronie.”

Hiravias chichocze i drapie się po kikucie ucha, po czym kontynuuje: „A tak między nami… śpiewa lepszym głosem niż najładniejsze dziewczęta z mojego plemienia. Trochę niepokojący, trochę podniecający… aż żałuję, że mam tylko jedno ucho.”

„Co sądzisz o Zrozpaczonej Matce?”

„O kim?” Na twoje pytanie reaguje szczerym niezrozumieniem, trwającym kilka sekund.

„Ach… tak… To ta wieśniaczka, która z nami podróżuje?”

Wzrusza ramionami. „Chyba się jej zbytnio nie przyglądałem – nie wiem, co powiedzieć. Wydaje się niegroźna, ale… chyba jest łasa na kłopoty, skoro z nami podróżuje. Samotnie byłaby bezpieczniejsza.”

„Opowiedz mi, co sądzisz na temat Niezłomnego.”

Hiravias uśmiecha się. „Miłość od pierwszego wejrzenia. Zupełnie jakby Wael wyrył mu w mózgu płonącą ranę, która co godzina wywołuje coraz to inne rodzaje gniewu.”

Drapie się po oczodole przez opaskę, rechocząc z cicha. „W porównaniu z Niezłomnym ja czuję się normalny. Rankiem śmierdzi strachem, a popołudniem – gniewem. Bacznie go obserwuję. Kupa śmiechu z nim, ale któregoś dnia może sprawić kłopoty.”

Zakończenie

Pokaż spoiler

Historia karłowatego druida zakończy się w jeden z następujących sposobów (w zależności od rozmów z bohaterem):

  • Hiravias opuścił drużynę i – po pierwszej kąpieli od lat – powrócił do wędrownego trybu życia. Uporawszy się z tęsknotą za domem znalazł radość i spokój w odkrywczych wędrówkach po głuszy. Pierwszy raz w życiu dotarł tak daleko, że stracił z oczu góry Eir Glanfath. Podczas swoich podróży spisał liczne dzienniki i sporządził wiele rysunków, opisujących jego wędrówki przez zamarzniętą tundrę, rozpaloną pustynię i lasy tropikalne.
  • Hiravias wyzwał na pojedynek wszystkich członków rady – jednego po drugim – i upokorzył rîow podczas dzikiej walki. Widząc skrwawioną i zawstydzoną połowę rady, starszyzna wreszcie potwierdziła siłę Hiraviasa, nadając mu tytuł łowcy z plemienia Żurawia. Otrzymawszy tytuł, Hiravias spokojnie opuścił wioskę i wrócił do wędrownego trybu życia.

Gdziekolwiek nie poszedł, pozostawiał za sobą opowieści o Jesiennym Druidzie – jednookim mędrcu z lasu, który przynosił strawę zagubionym podróżnikom i dawał niezwykłe rady wszystkim, którzy zechcieli zadać mu pytanie.

[collapse]