Dak’kon (autor: Grosnus)

Dak’kon

Dak’kon przebywa w gospodzie Pod Gorejącym Człekiem. Będzie nalegał na wspólną podróż. Jest wieloklasowcem, wojownikiem-magiem, łączącym w sobie talent magiczny i umiejętność posługiwania się potężnym ostrzem karach. Miecz, który dzierży, jest kształtowany mocą umysłu. Dak’kon należy do githzerai i może nauczyć nas niektórych wyrażeń pochodzących z języka swojego Ludu. Ponadto potrafi tłumaczyć język dabusów.

PłećMężczyzna
RasaGithzerai
FrakcjaBrak przynależności
Klasa Wojownik / Mag
CharakterPraworządny Neutralny
Poziom
LokacjaGospoda Pod Gorejącym Człekiem
Głosang. Mitch Pileggi, pol. Władysław Kowalski

Biografia

Moja przeszłość nie jest ci znana. Nie leży w mej woli, żebyś ją poznał.

Wiedz, że noszę blizny tego, kto podróżował po Sferach. Wiedz, że nigdy nie pozostawałem długo w jednym miejscu. Wiedz, że dźwigam ciężar tego, który wiele przeszedł, by się tu znaleźć.

Wiedz, że jestem githzerai. Wiedz, że pochodzę z ludu Zerthimona.
To Zerthimon znał githzerai zanim nawet my znaliśmy samych siebie. Wiedział, co trzeba zrobić, aby nas uwolnić. Z jego wiedzy wyszło działanie. Z jego wiedzy zrodziła się wolność. Githzerai przestali być niewolnikami i stali się ludem.

Wiedz, że podążam Nieprzerwanym Kręgiem Zerthimona. Jego słowa są mi znane. Jego serce jest mi znane.

Wiedz jeszcze, że znam siebie.

Wygląd

Stojący przed tobą mężczyzna jest *stary*. Jego wysuszona, pożółkła skóra pokryta jest zmarszczkami właściwymi dla tych, którzy byli już wszędzie, nigdzie jednak zbyt długo miejsca nie zagrzali. Jego ściągnięta twarz jest nieludzko kanciasta, z czaszki wyrastają mu długie, ostro zakończone uszy. Ubrany jest w luźną, pomarańczową tunikę, przez plecy zaś przewieszone ma niezwykłe, błyszczące ostrze. Owe ostrze zdaje się być glewią wykonaną z jakiegoś metalu, którego powierzchnia lśni niczym unosząca się na wodzie warstwa oleju.

Mężczyzna kieruje w twą stronę swe przypominające wypolerowany węgiel oczy. Patrzy się jakby przez ciebie i przez chwilę zastanawiasz się, czy aby nie jest on niewidomy.

Niespodziewanie, broń jego zasnuwa grobowa, głęboka czerń – odzwierciedlająca oczy mężczyzny.

To Dak’kon. Należy do githzerai – rozdzielonych krewnych githyanki. W przeciwieństwie do swych okrutnych i nikczemnych braci githzerai są spokojni i powściągliwi. Płoną namiętnością, która każe im iść dalej niż może większość śmiertelników. Żyją w Limbo na ciągle zmieniających się morzach chaosu. Ich domem są fortece niewzruszone pod atakami mieszkańców sfery.

Ekwipunek

Ostrze Karach

Karach to substancja, która może być kształtowana siłą woli. Miecz Dak’kona jest właśnie stworzony z tej substancji. Jedynie dyscyplina umysłowa i koncentracja Dak’kona utrzymuje integralność broni. Dak’kon może kształtować miecz odpowiednio do swoich umiejętności, zmieniając jego długość i ostrość. Przypuszczalnie kiedy osiągnie wyższy poziom, będzie mógł manipulować kształtem na wiele nowych sposobów.

Trudno ustalić, czy wszyscy zerthowie githzerai mają taki oręż. Z pewnością broń, której integralność zależy od stałości umysłu jej posiadacza jest zastrzeżona tylko dla tych, którzy nauczyli się perfekcyjnie panować nad swoim umysłem i ciałem.

Miecz ten wydaje się odgrywać duże znaczenie w religii wyznawanej przez Dak’kona. Wzdłuż rękojeści miecza Dak’kon zwykł zawijać karty pergaminu, zapewne pełne świętych nauk czcicieli Zerthimona.

„To ostrze *karach*. To przedmiot, który pozwala innym *poznać* rangę dzierżącej go osoby.”

Dak’kon milknie na chwilę, jakby poszukiwał odpowiednich słów. „W twoim języku najbliższym tłumaczeniem będzie ‘materia chaosu’. Lud może kształtować ją swoimi myślami.

*Karach* nie jest kształtowane przez ciepło, ale poprzez *poznawanie* kogoś. Na swej powierzchni i na ostrzu odzwierciedla ono wolę dzierżącej go osoby. Gdy ktoś *zna* siebie, ostrze ma siłę – jest twardsze i bardziej wytrzymałe niż stal. Kiedy ktoś nie *zna* siebie, ostrze jest jak woda – bezkształtne i słabe.

To ostrze to symbol noszony przez *zerthów*. *Zerth* to ten, który *zna* słowa Zerthimona. Poprzez *poznanie* słów Zerthimona – *wiedzą* oni.”

Ostrze będzie zmieniać swoje właściwości wraz ze wzrostem poziomu Dak’kona. Ponadto, w zależności od morale bohatera, karach może przybrać różne formy.

Opis
Bratobójca (niskie morale)Dak’kon musi w istocie wielce cierpieć, bo jego miecz z karachu przybrał barwę śmiertelnej czerni, oddając dokładnie barwę oczu Dak’kona. Miecz wydłużył się, wyostrzył, a na jego krawędziach pojawiły się delikatne wyszczerbienia niczym zęby.
Łańcuchowe Ostrze (średnie morale)To podstawowa forma broni Dak’kona.
Zmienne Ostrze (wysokie morale)Umysł Dak’kona musi być w istocie niezwykle czysty, bo jego broń przybrała blask olśniewającego srebra. Masz wrażenie, że od czasu, kiedy oglądałeś go ostatnim razem, miecz znacznie wydłużył się i zatracił swój dawny, osobliwy pobłysk. Jego krawędzie mają grubość najcieńszego arkusza pergaminu, ale chociaż taki wygląd powinien budzić lekceważenie, czujesz, że jedno drgnięcie tego ostrza rozpłatałoby najgrubszy pancerz.
Zerthowa zbroja Dak’konaCeremonialna zerthowa zbroja Dak’kona. Zrobiona ze splecionych metalowych kółek, wykonanych z tej samej substancji, co jego miecz. (Jednakże w przeciwieństwie do miecza zbroja nie zmienia się wraz ze stanem umysłu posiadacza.) Nosi się ją na czerwonej przeszywanicy, a w celu zwiększenia osłony rąk i górnej części ciała dodano kolczaste karwasze i naramienniki.

Zbroja Dak’kona przypomina kolczugę, jednakże jest od niej lżejsza i bardziej giętka, pozwalając mu skuteczniej władać mieczem. Zdaje się, że gdy razem używa się ostrza i zbroi, staje się ona jeszcze lżejsza i bardziej elastyczna, przypominając raczej materiał niż kolczugę. Nie wiadomo, czy jest to właściwość karacha, czy efekt magiczny pochodzący od tych dwóch przedmiotów.
Nieprzerwany Krąg ZerthimonaKrąg jest kolejnym unikalnym elementem ekwipunku Dak’kona. Przedmiot ten składa się z wielu połączonych, zazębiających się kamiennych kręgów. Zawiera zbiór religijnych tekstów, które pozwolą nam zgłębić historię i filozofię githzerai, a także – jeśli gramy magiem – nauczyć się kilku nowych zaklęć. Dak’kon może natomiast podwyższyć wartość swoich cech. Z treścią Nieprzerwanego Kręgu oraz jego związkiem z mechaniką gry można zapoznać się w dziale Ścieżka Zerthimona.
Szepcząca ButelkaTen pojemnik zawiera osobliwy proszek zwany „Szepczącymi Drobinami” (w wolnym tłumaczeniu z języka Gith), który jest czymś w rodzaju preparatu leczniczego, często wykorzystywanego przez githzerai w Sferze Limbo. Po wyjęciu zatyczki i wysypaniu proszku na skórę rannej osoby, drobinki rozproszą się po całym ciele cierpiącego, pobudzając komórki jego ciała do regeneracji i szybkiego zlikwidowania wszystkich ran i naruszeń tkanki, niezależnie od ich rozległości. Aby jednak „Szepczące Drobiny” mogły przynieść pożytek rannemu, osoba posługująca się leczniczym specyfikiem musi okazać należytą koncentrację. Odpowiednio zdyscyplinowany i wyszkolony githzerai jest w stanie uleczyć z pomocą proszku „Szepczących Drobin” nawet najbardziej rozległe rany. Poza zwykłymi właściwościami magicznego specyfiku leczniczego, „Szepczące Drobiny” uchodzą też również za lekarstwo duchowe. Powiada się bowiem, że Drobiny tak samo, jak przyśpieszają gojenie ciała i zrost tkanek, goją rany ducha, wykorzeniają wątpliwości i pomagają myślom obrać cel i konsekwentną do niego drogę

„Idziesz z wyrzutkiem i nie *znasz* jego historii? Jest chętny do mówienia o innych rzeczach, ale milczy w sprawie swej historii? Zapytaj go o Shra’kt’lor, o poddanie potężnej twierdzy githyanki i zobaczymy, co ujawni jego podzielony umysł. Zapytaj go, jak mówi słowami Zerthimona, ale jego *karach* jest niczym mgła.”
– Kii’na

Shra’kt’lor

Rozmowy z napotkanymi githzerai ujawnią, że wielu z nich jest nastawionych do zertha podejrzliwie lub wręcz wrogo. Przyczyną tego wykluczenia jest upadek miasta Shra’kt’lor, do którego Dak’kon przyczynił się poprzez swoje zwątpienie w nauki Zerthimona. Zgodnie z zasadami rządzącymi chaotyczną sferą Limbo, niepewność fizycznie osłabiła fortecę, czyniąc ją łatwym celem dla najeźdźców.

Spoiler

Dak’kon: „*Wiedz*, że jest to miejsce, gdzie po raz pierwszy umarłem.

To jeden z ogromnych domów Ludu. W życiu swym odniósł wiele ran. Jedna z jego blizn powstała z mej ręki.

Na zmieniającej się Sferze Limbo, Lud, używając swych myśli, kształtuje miasta z chaosu. *Wiedz*, że nie ma tam miejsca dla rozproszonego umysłu.” Dak’kon wyjmuje zza ramienia ostrze i trzyma je przed sobą. Gdy się na nie patrzyłeś, zaczęło robić się *ostrzejsze*, aż stało się prawie tak cienkie, jak kartka papieru.

Rozproszony umysł to umysł nieskoncentrowany. Rozproszony umysł powoduje pękanie ścian i osłabia kamienie.” Kiedy Dak’kon mówił, ostrze broni uległo nieznacznej korozji – metal wzdłuż ostrzy pokryły plamy i zaczął się topić. „Wiele rozproszonych umysłów może *unicestwić* miasto.

Od bardzo dawna *znam* słowa Zerthimona. Poprzez głos mój słowa Zerthimona poznało wielu. *Zerthowie* chronią społeczność przed wszelkimi zagrożeniami, zarówno dla ciała jak i ducha. Są niczym drogowskazy pośrodku chaosu. Zdarzyło się tak, że wypowiedziałem słowa Zerthimona nie *znając* słów Zerthimona. Zdarzyło się tak, że przestałem *znać* samego siebie.”

Bezimienny: „A więc… zwątpiłeś w słowa?

Dak’kon: „Nie.” Głos Dak’kona brzmi nerwowo – w odpowiedzi jego ostrze *wyostrza* się. „*Znałem* słowa. Naszło mnie jednak, że być może inni nie *znają* tych słów tak, jak *znał* je Zerthimon. Tak uformowało się rozproszenie. Mój umysł stał się niczym dwa, mój umysł uległ podzieleniu. Ci, którzy traktowali mnie jako drogowskaz, również zostali podzieleni. Dziesiątki githzerai, setki githzerai… zwątpiło. Tego dnia umarł Shra’kt’lor.”

Bezimienny: „A więc… ci, którzy za tobą podążali, również zwątpili w słowa i miasto stało się słabsze.”

Dak’kon: „Przybyli wrogowie Zerthimona. *Wiedz*, że ich nienawiść do jego słów i Ludu przydała ich ostrzom długości. *Wiedz, że wyczuli, że miasto jest osłabione i przynieśli ze sobą wojnę. Wielu githzerai utonęło w chaosie i legło pod ostrzami swych wrogów.” Na powierzchni ostrza pojawiają się krople metalu – tak, jakby pokryło się ono pęcherzami. „*Wiedz*, że stało się to dawno temu.

Kiedy wypadłem poza mury Shra’kt’lor, wiedziałem, że me wnętrze zostało rozdarte. Ostrze me było mgłą, umysł był rozproszony. Dryfowałem pośród morza Limbo i chciałem utonąć. Konałem przez wiele dni, umysł mój zalewały rozterki.”

Bezimienny: „W jaki sposób przeżyłeś?”

Gdy wymawiasz słowa czujesz, jak dziwne mrowienie przedziera się przez tył twej czaszki, a twój wzrok staje się niewyraźny… Bierzesz głęboki oddech i odzyskujesz kontrolę nad sobą. Z jakiegoś dziwnego powodu zaczęło ci się kręcić w głowie – tak, jakby krajobraz zaczął się nagle obracać wokół ciebie.

Dak’kon: „Cierpiałem. Byłem bliski śmierci. *Poznałem* samego siebie. Przeżyłem. To wszystko.”


*Chceszli* to wytłumaczyć, githcie? Śluby mogą się okazać bardziej wiążące niż jakiekolwiek łańcuchy, nieprawdaż? Kajdany rasy niegdyś więzionej, teraz na powrót będącej niewolnikiem? – Ravela Szaradna

[collapse]

Niewolnik

Spoiler

Jeżeli poznamy prawdę o Dak’konie i zrozumiemy, że jest naszym niewolnikiem, otrzymamy dodatkowe doświadczenie. Można to zrobić na dwa sposoby: słuchając rozmowy Dak’kona z innym githzerai (nasza Mądrość musi być dość wysoka) lub poprzez znalezienie ręki naszego poprzedniego wcielenia (w katakumbach Ziem Umarłych – patrz Solucja). Razem z ręką udajemy się do Upadłego, gdzie pozwalamy, aby Dak’kon tłumaczył naszą rozmowę. Wtedy dowiemy się też o pozostałych towarzyszach tej inkarnacji.

Dodatkowo o prawdziwej tożsamości Dak’kona opowie nam Ravela Szaradna.


Wszystko, co cię otacza, zdaje się kotłować – oglądany przez ciebie obraz jest niewyraźny, wirujący, przyprawiający o mdłości – wszystko na RAZ. Mgła, wypełnione ogniem jamy, uformowane z błota wyspy, kamienie, pokryte lodem bryły – niczym ryby przepływają przez Sferę. Zderzają się ze sobą, rozpraszają; kropelki wody zakrzywiają się pośród zawodzącego powietrza i niczym zęby sieką twoją skórę. Wyzbywasz się nudności i uspokajasz się. Oto Sfera *Limbo* – wszystko jest tu chaosem, nic nie jest stabilne… Skupiasz uwagę na leżącym przed tobą umierającym mężczyźnie. To właśnie dlatego przybyłeś do tego miejsca.

Wspomnienie: Dokonaj oględzin *zertha*. Sprawdź, czy jeszcze żyje.

„Mężczyzna” należy do githzerai, jego ciało spoczywa w powstałej z ziemi osłonie, która obraca się wokół niego. Pozbawiony świadomości uformował sobie grób spośród żywiołu i pomimo iż drobiny ognia i wody smagają jego twarz, nie reaguje. Jego dłonie przybrały śmiertelnie bladą barwę, czarne niczym węgiel oczy skupiają się na niczym. Jego wychudzona sylwetka jest świadectwem wygłodzenia, wiesz jednak, iż jest ono najmniej istotną z jego dolegliwości. To wiara zadała mu śmiertelny cios.

Wspomnienie: Poszukaj noszonego przez niego ostrza.

W jego bezwładnej, lewej ręce znajduje się zdeformowana, metalowa masa – jej powierzchnia roztopiła się i otoczyła jego dłoń niczym rękawica. Widzisz, że kotłuje się ona i syczy, niczym chory wąż. Githzerai zdaje się tego nie dostrzegać… Ale to właśnie ta broń, która cię tu sprowadziła.

Wspomnienie: „Dak’konie, *zerthcie* z Zatopionego Shra’kt’lor, ostatni dzierżycielu ostrza *karach*. *Wiedz*, że przybywam do ciebie ze słowami Zerthimona, wyrytymi nie w chaosie, lecz w kamieniu, wyrytymi przez wolę w Nieprzerwanego Kręgu.”
Na dźwięk słowa „Zerthimon” oczy wychodzą mu z orbit i próbują skupić się na tobie. Z wielkim trudem rozwiera on usta by przemówić, ale wydostaje się z nich jedynie suchy syk. Wyciągasz ze swej sakwy kamień i przytrzymujesz go przed nim, by mógł go zobaczyć.

Wspomnienie: „Wiedz, że wypisane w tym kamieniu słowa Zerthimona niosą w sobie prawdę. Wiedz też, że twój rozproszony umysł nie musi już tkwić w rozproszeniu. Musisz jedynie wziąć kamień, a *poznasz* siebie na powrót.”

Oczy Dak’kona błądzą po Nieprzerwanym Kręgu Zerthimona i przez chwilę wydaje się, iż może on być zbyt bliski śmierci, by go rozpoznać. Następnie jego prawą rękę przeszywa pojedyncze drgnięcie i wystawia on ją powoli poza obręb uformowanego z ziemi więzienia; kawałki ziemi odpadają od niej i, pośród chaotycznych wiatrów Limbo, stają się wodą. Jego kościste dłonie chwytają się kamienia, jak tonący brzytwy; oczy jego błyszczą.

Wspomnienie: „Wiedz, że uratowałem ci życie, Dak’konie, *zerthcie* z Shra’kt’lor.”

Oczy Dak’kona odwracają się od kamienia i spoglądają na ciebie. Ponownie wydaje z siebie syk, zbyt suchy, by mógł nieść ze sobą słowa. Działa powoli. Mruga, po czym przemawia – głos jego niewiele silniejszy jest od szeptu, ale to te same słowa, które chciałeś usłyszeć. „Moje… życie jest twoim… póki twe się nie zakończy…”

[collapse]

Pierwsze spotkanie z Dak’konem

Spoiler

Bezimienny: „Opowiedz mi o tym drugim „ja”… O wcieleniu, które znałeś. Jaki on był?”

Dak’kon: „*Wiedz*, że on był inny. *Wiedz*, że różnice nie sprowadzały się jedynie do znaków na skórze, do Spraw związanych z bronią, do noszonego przez niego ubrania. *Wiedz*, że różnił się on sposobem myślenia i tym, jak po swych przemyśleniach postępował. Jego WOLA stawała się materią. *Wiedz*, że widział on innych i ich NIE widział. *Wiedział* jedynie, jak mogą mu służyć. Serce jego było zdradliwe i zimne, i nigdy go ten chłód nie oparzył.”

Bezimienny: „Czy kiedykolwiek cię to dotknęło, Dak’konie? Czy on cię zdradził?”

Dak’kon: Ostrze Dak’kona zaczyna zasnuwać się matową, monotonną czernią. Zauważasz, że ostrza, niczym zęby, zaczynają wyrastać z klingi broni. Zaciska twarz i cedzi przez zęby. „Nie jest mą *wolą*, byś to *poznał*.”

Bezimienny: „*Powiedz* mi, Dak’konie. Czy on cię zdradził kiedykolwiek?”

Dak’kon: „Poddałem mu moje SŁOWO. Poddałem mu samego SIEBIE.”

Bezimienny: „O czym ty mówisz?”

Dak’kon: „Lud nie pozwoli zniewolić się innym, czy to poprzez układ, czy łańcuchy. Jeśli znajdziemy się w takiej klatce, będziemy DZIAŁAĆ, by się uwolnić – nawet jeśli w tym celu musielibyśmy przez pewien czas wytrzymać w innej klatce. Uczyniłeś mi wielką usługę. Przez to jednakże zniewoliłeś mnie. Działałem, by się uwolnić. *Wiedz*, że poddałem me słowo i siebie samego, by *działać* w twym imieniu aż do twej śmierci.”

Bezimienny: „Ale… Ja nie mogę umrzeć.”

Dak’kon: „Nie było to *znane* temu. Poddałem mu me *słowo*. Poddałem mu *siebie*. *Wiedz*, że nie pozostało nic, co mógłbym poddać, poza moim życiem. *Wiedz*, że podążam z tobą, by móc umrzeć.”

[collapse]

Forteca Żalu

Była tam ciemność, a każdy cień był jak Shra’kt’lor.

Spoiler

Na chwilę przed przekroczeniem portalu na Plan Negatywnej Energii Dak’kon (dzięki ingerencji Mortego w rozmowę) wyjawi nam, że w przeszłości trafił już raz do Fortecy Żalu. Dodatkowo w Labiryncie Odbić będziemy mogli porozmawiać z Pragmatycznym Wcieleniem, któremu wtedy towarzyszył – tym samym, które uratowało go w Limbo.

Dak’kon: „Cienie.”

Istota Wiekuista: „ACH… GITHZERAI. DOBRZE GO PAMIĘTAM. PODDAJ SIĘ.”

Dak’kon: „Mogę być pobity w walce, ale nigdy nie zostanę pokonany.”

Istota Wiekuista: „NIE MOŻESZ SIĘ ŁUDZIĆ, ŻE MNIE POKONASZ.”

Dak’kon: „Byłem tu już przedtem. Tym razem już stąd nie odejdę.”

Istota Wiekuista: „NIECH TAK BĘDZIE.”

Jeśli odblokowaliśmy wszystkie osiem Kręgów Zerthimona, możemy wzmocnić Dak’kona na czas naszej konfrontacji z Istotą Wiekuistą – githzerai otrzyma wtedy 2000000 doświadczenia oraz bonus +1 Siły, +3 Zręczności i Kondycji.
Jeżeli Dak’kon będzie obecny przy połączeniu Bezimiennego z Wiekuistym, tak będzie wyglądał ostatni dialog bohaterów:


Gdy dotyka go twoja moc, Dak’kon chwyta chrapliwy oddech, po czym z trudem podnosi w górę wzrok. Zdaje się, iż z jego życiem łączy go bardzo cienka nić.

Bezimienny: „OBUDŹ SIĘ, DAK’KONIE Z SHRA’KT’LOR, OSTATNI DZIERŻĄCY MIECZ *KARACH*.

Dak’kon: Gdy wymawiasz swe słowa, Dak’kon kiwa powoli głową. „Twój głos… Udało ci się w końcu *poznać* siebie?

Bezimienny:  „TAK. NIE BYŁA TO… ŁATWA SPRAWA I KOSZTOWAŁA WIELE ŻYWOTÓW. WIELU CIERPIAŁO, BYM MÓGŁ POZNAĆ SIEBIE NA POWRÓT.

Dak’kon: „*Poznanie* samego siebie to ciężka do przejścia ścieżka.

Bezimienny:  „POPRZEZ TO POZNANIE WIEM, GDZIE WKRÓTCE SIĘ UDAM. CZAS I PRZEZNACZENIE ZBLIŻAJĄ SIĘ TU NAWET W TEJ CHWILI, A JA NIE POZOSTANĘ TU ZBYT DŁUGO. JEŚLI CHCESZ DAK’KONIE, PRZENIOSĘ CIĘ Z POWROTEM DO SIGIL.

Dak’kon milknie na chwilę. Gdy zaczyna przemawiać ponownie, głos jego brzmi ostro, jakby wymawiał każde słowo osobno. „*Wiedz, że kiedyś zaciągnąłem u ciebie dług. *Wiedz*, że uratowałeś me życie. *Wiedz* też, że podążałem za tobą, by spłacić ten dług.

„Zapłaciłem swoim życiem za twoje. Dług został wyrównany.

Bezimienny:  „DOBRZE, DAK’KONIE. NASZE ŚMIERCI BYŁY NICZYM JEDNA. ODCHODZĄC STĄD, ZABIERZESZ ZE SOBĄ SWĄ WOLNOŚĆ.

[collapse]