Khallanar ‒ Planewalkers: muzyczna podróż po Sferach

Jeśli ktoś myślał sobie, że po 20 latach od premiery settingu Planescape w Sferach nie dzieje się już wiele nowego, pragniemy wyprowadzić go z błędu. Zacni obieżysferzy co i raz dają nam powody do radości, sami też staramy się nie próżnować. Jakiś czas temu nasz dobry znajomy Ronamis podzielił się z nami fantastyczną nowiną (a dokładniej dawką fantastycznej sferowej muzyki od zespołu Khallanar). Uznaliśmy, że tak ciekawa inicjatywa powinna zostać jak najbardziej nagłośniona i poprosiliśmy go, by opowiedział naszym czytelnikom o tym, jak powstał album „Planewalkers”, inspirowany pięcioletnią tułaczką czworga śmiałków po różnych zakątkach Wieloświata. Poniżej znajdziecie przetłumaczony list Michaela oraz linki do bezpłatnego przesłuchania albumu.


Witajcie, krwawnicy. Nazywam się Michael Malkin, ale w sieci funkcjonuję głównie jako Ronamis. Gram w najróżniejsze gry i rysuję. Planescape to wielka część tego, kim jestem, co wyznaję w życiu i czym się zajmuję.

Około roku temu znajomy z grupy s-f w serwisie VK przesłał mi krótką wiadomość. Brzmiała mniej więcej tak: „stary, słyszałeś o drowach i książkach R. Salvatore? Chciałbym cię prosić o przysługę”. Odpowiedziałem: „stary, słyszałem ‒ powiedz mi więcej”. Zanim doszło do tej wymiany zdań, nie wiedziałem o Nikicie Yerofeevie praktycznie nic, oprócz tego, że jest wielkim geekiem i że uwielbia quarianki. Wkrótce potem otrzymałem próbki jego muzycznej twórczości ‒ Nikita marzył o wydaniu albumu w klimatach dungeon synth. Wspólnie z przyjacielem Egorem Titovem założył grupę Khallanar, tworzącą mroczną, tajemniczą muzykę przywodzącą na myśl ścieżki dźwiękowe do starych gier. Główną ideą albumu było muzyczne przedstawienie Menzoberranzan ‒ drowiego miasta położonego w Podmroku.

Pomysł bardzo mi się podobał, a Nikita chciał, bym stworzył okładkę płyty. Tu jednak pojawiła się przeszkoda. Mogę projektować okładki, ale jako prawdziwie neutralny śmiałek nie mogę robić tego za darmo. Teoretycznie mógłbym, ale wówczas umarłbym z głodu. Gdy nieśmiało zasugerowałem Nikicie, że może wynająć mnie do tego zadania za trochę brzdęku, jego entuzjazm gdzieś się ulotnił. Nagle w mojej głowie odezwał się głos: „na Moce! Pozwól, że ja się tym zajmę!” Dobrze go znałem ‒ należał do czarnego abiszaja, który zaprzyjaźnił się swego czasu z moim bohaterem z planescape’owej kampanii. „Wiesz, czym są baatezu?” spytałem Nikitę. „Jakieś demony, prawda?” Typowy błąd pierwszaka, jednak nie można go za to winić ‒ w końcu nigdy nie widział na własne oczy Wojny Krwi. Przedstawiłem mu więc swą nową ofertę: „stworzę dla was okładkę na przód i tył albumu, zaprojektuję nadruk na płycie i rozpowiem o waszej muzyce w mojej małej społeczności…”  „Wiem, do czego zmierzasz”, przerwał mi Nikita, „ale musisz zrozumieć, że ja i Egor wciąż studiujemy i nie jest nam łatwo…” „Rozumiem” ‒ przytaknąłem ‒ „właśnie dlatego mam dla was propozycję nie do odrzucenia, wprost od pewnego baatezu.”

Ręce mi się pociły, na szczęście w internecie łatwiej zachować twarz pokerzysty. „Stworzę nie jedną, ale dwie okładki ‒ pod warunkiem że wasz kolejny album będzie opowieścią o pięciu bohaterach, których przedstawię wam po wydaniu płyty o Menzoberranzan.” Czułem się jak bies, który właśnie zmusił niewinną dziewczynę, by oddała mu swe nienarodzone dziecię; jak czarny, pokryty łuskami abiszaj z jednym rogiem. Wkrótce potem cyrograf został podpisany i zacząłem pracę nad okładką.

Gdy wypełniłem swą część umowy i zamknąłem wszystkie pajęczyny i trucizny w jednym małym pudełku, mogłem w końcu przedstawić zespołowi bohaterów kampanii, w której od kilku lat brałem udział, oraz NPC-a wybranego przez naszego MG. Nasza gromadka przedstawiała się następująco:

‒ rakszasa Daang ibn Fadish: mistrz intryg i kłamstw;

‒ drowka „S”: należąca do Szyfrów zabójczyni, która najpierw działa, a dopiero potem myśli;

‒ Thomas Marshall ‒ dobroduszny obrońca wolności (Wolna Liga);

‒ Azula Shadowborn ‒ aasimarska renegatka, była egzekutorka prawa (Harmonium);

‒ Ashton „Ash” Nocktem ‒ diabelstwo, bard w służbie Entropii (Straż Zagłady).

Ciężko mi sobie wyobrazić, jak trudno napisać utwory na temat postaci, które zna się jedynie z krótkich opisów, i to w dodatku dla ludzi, którzy spędzili w ich towarzystwie prawie pięć lat. Dziś zakończyliśmy trzeci, ostatni już akt naszej planescape’owej kampanii. Wojna Frakcji dobiegła końca, nadzieje Faktola Darkwooda zostały zgaszone i w Sigil znów zapanował względny spokój.

Nasi przyjaciele przebyli długą drogę, podczas której my sami wiele się nauczyliśmy. „S” z paranoicznej łotrzycy zmieniła się w spokojną zabójczynię związaną z tajemniczymi Mrocznymi z PodSigil; zapijaczony żołnierzyna Thomas przeobraził się w szlachetnego rycerza walczącego w imię wolności; Azula porzuciła magię i stała się najtwardszą czempionką Twardogłowych; Ashton poznał mnóstwo opowieści Wieloświata i z początkującego barda przeistoczył się w Lorda Zagłady na Planie Pseudożywiołu Soli. A jeśli chodzi o Daanga ibn Fadisha… Mamy nadzieję, że tym razem naprawdę nie żyje.

Nikita i Egor przemienili wszystkie te pomysły, przeżycia i zwroty akcji w niepowtarzalną muzykę. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem motyw Asha, przeżyłem małe katharsis. Planescape roztacza przed nami nieskończony wachlarz klimatów, a zespołowi udało się uchwycić dokładnie to, o co nam chodziło.

Po roku prac album Khallanar jest już gotowy. Jak pokazuje nasza kampania, z czasem wszyscy się zmieniamy i weryfikujemy swoje poglądy. Jednak jak mawiali Rzymianie, vita brevis, ars longa.

Niech żyją obieżysferzy z wszelkich zakątków Wieloświata!

Pod tym adresem możecie posłuchać muzyki Khallanar i wesprzeć jej twórców.


Możecie też bezpłatnie pobrać utwory tutaj.