Ogniste Pola Ossiphagan
Daleko na południowy wschód od terytorium Protektoratu Sagusa wznosi się pierścień gór, których wierzchołki zdobią wykute w skale twarze obcych istot.
Wewnątrz pierścienia nieustannie płoną ognie, a po wewnętrznych zboczach gór płyną rzeki lawy, które głęboko w dole zlewają się w wielkie jeziora stopionych skał i metalu. Na planecie nie występują już właściwie naturalne wulkany – jak to więc możliwe, że pierścień ognia w rejonie Ossiphagan nieustannie i bez końca płonie, wrze i wybucha?
Według przypuszczeń nielicznych Kapłanów Eonów, którzy zapuścili się na te tereny, Ogniste Pola Ossiphagan przeszły na przestrzeni mileniów przynajmniej trzy znaczące przemiany. Zanim utworzyły się wulkany, pobliska równina zamieszkana była przez ogromne bestie o potężnych kościanych egzoszkieletach i gigantycznych szponach – większe od wszystkich istot znanych mieszkańcom Dziewiątego Świata. Nikt z obecnie żyjących nie wie, skąd przybyły, czy były dziełem naturalnej ewolucji lub czy stanowiły jedną z cywilizacji, które w odległej przeszłości władały Ziemią. Nie wiadomo również, dlaczego właśnie na tutejszej równinie tak wiele spośród tych bestii zakończyło swój żywot. Być może same wybierały to miejsce lub też były tu zabijane, unicestwiane przez jakąś wszechpotężną moc. Jedynym namacalnym dowodem ich obecności jest wielka liczba twardych jak stal kości zgromadzonych na stosunkowo niewielkim obszarze.
Ilustracja do noweli Adama Heinego, której akcja rozgrywa się w rejonie Ossiphagan, będącej częścią niewydanego jeszcze zbioru From the Depths
(grafika autorstwa Rebeki On)
W późniejszych wiekach – nikt nie wie, o ile późniejszych – na Ziemi zjawiły się istoty biegłe w sztuce terraformowania. Na pewno zajmowała się tym co najmniej jedna z minionych cywilizacji – wyraźnie wskazuje na to dzisiejsze ukształtowanie planety: ktoś przyśpieszył proces wędrówki kontynentów i utworzył nowy superkontynent, pokrył horyzont niemożliwymi z pozoru krajobrazami, wzniósł pod niebo kryształowe iglice, a wreszcie odmienił naturalny kierunek subdukcji płyt tektonicznych, ściągając dużą część ziemskich procesów magmatycznych w jedno miejsce, które oznaczył wizerunkami twarzy rzeźbionych w wierzchołkach sztucznych gór, z których nieustannie wypływa lawa. W jakim celu? Nikt tego nie wie. Niektórzy przypuszczają, że potomkami budowniczych, którzy ukształtowali Ossiphagan mogą być zmory żaru, które od niepamiętnych czasów błąkają się po polach magmy i uprzykrzają życie wszelkim istotom odwiedzającym ten rejon.
Powszechnie uważa się, że zbudowanych tu struktur używała dla własnych celów jeszcze jedna cywilizacja. Legendy głoszą, że spełniały one rolę ogromnej, międzygalaktycznej kuźni, dzięki której Ziemia stała się ważnym przystankiem dla przemierzających kosmiczny ocean statków.
Niezależnie od tego, jak dawno temu powstało, Ossiphagan wciąż zdaje się żyć. Walające się wszędzie kości stanowią świetną naturalną izolację przed płomieniami, a ich pęknięcia i zagłębienia tworzą skomplikowaną sieć tuneli i przejść. Niektóre kości zostały wydrążone i przekształcone w wieże skrywające nieznaną maszynerię. Pola siłowe, z których część nadal pozostaje aktywna, mogły służyć ochronie odwiedzających serce żaru. Wewnątrz kościanych wież natknąć się można na skomplikowane kokpity, za pomocą których najwyraźniej regulowano przepływ magmy pomiędzy licznymi basenami – może do stref oczyszczania lub oczekujących statków kosmicznych? Naukowcy nie są w stanie dojść do porozumienia. Inne wieże zdają się pełnić rolę stacji emitujących nieznany sygnał – nieustannie wysyłają w niebo wiązki niegroźnej (przynajmniej dla człowieka) energii. Prawdopodobnie służyły jako rodzaj kosmicznych latarni morskich. Jeszcze inne wieże to podesty, po których płynny metal spływa do ruin budowli otaczających wielki piec. Jeśli wierzyć Kapłanom Eonów, Kuźnia Nocnego Nieba stanowiła przez wieki niezwykle ważny ośrodek intergalaktycznego handlu.
Niestety, jak to często bywa w przypadku Dziewiątego Świata, ci, którzy mogli rzucić światło na tę historię, przepadli bez śladu – zabierając ze sobą prawdę na temat przeznaczenia i losów Ossiphagan. Pozostają jedynie domysły: być może z czasem opustoszał szlak handlowy, być może galaktyki zbytnio się od siebie oddaliły, być może przez trasy dostawcze przetoczyła się wojna. Dysponujemy jedynie wiedzą dostępną cywilizacji Dziewiątego Świata: potężne okręty przestały odwiedzać Kuźnię, wieże kontrolne straciły swój personel, a niszczycielski czas wgryzł się w kości starożytnych bestii i twarze nieznanych budowniczych.
Czarno-biała wersja okładki noweli Adama Heinego (również autorstwa Rebeki On)
Stara maszyneria w sercu gór wciąż jednak pompuje przez kratery stopione skały i metal. Ludzie odwiedzający Ossiphagan – uchodźcy szukający schronienia przed siłami Tabahtu lub podróżnicy zwabieni przez ognie rozpalające horyzont na południowy wschód od Protektoratu Sagusa – donoszą, że pola siłowe wciąż skutecznie powstrzymują ataki zmór żaru, a panele kontrolne pozostają aktywne, oczekując na śmiałków potrafiących rozszyfrować ich działanie. Na dźwięk nazwy „Kuźnia Nocnego Nieba” wielu wyobraża sobie skarbiec pełen cudów. I choć nie wydaje się, by jakiekolwiek dzieło Kuźni zostało w ciągu ostatnich wieków wysłane w nocne niebo, cały rejon z pewnością wciąż skrywa wiele sekretów.