Odrodzenie zaginionego mistrza ‒ o Marku Morganie

Słuchając po raz wtóry nostalgicznych melodii Miasta Drzwi, syntetycznych dźwięków i różnorodnego instrumentarium Marka Morgana, zaczynam tonąć w refleksjach i rozmyślaniach. Pełna rozmaitości ścieżka dźwiękowa kompozytora przenosi mnie z miejsca do miejsca. Czuję się, jakbym sam był obieżysferem, który przemierza odległe krańce Wieloświata.

Morgan trzyma się z dala od konwencjonalnych melodii, prostych, patetycznych zagrywek i błahych opowieści. Jego muzyka jest ściśle powiązana z otoczeniem, historią świata i miejsca, głębią bohaterów i ich tajemnic. Znam wielu kompozytorów, którzy potrafią zbudować nastrój, nasycić świat smakowitymi dźwiękami, wypełnić puste, odludne obszary klimatyczną melodią, ale Mark odciska również własne piętno. Jego utwory stają się nierozerwalną częścią opowiadanych historii.

Muzyka kompozytora jest narkotyczna, łatwo się od niej uzależnić, a jednocześnie kompletnie nie zdawać sobie sprawy z jej obecności. Perfekcyjnie nadaje tonu, łączy się z tłem i częstokroć przenika przez obraz. Ilekroć słyszę melodyjny kobiecy głos w utworze Deionarry, mam przed oczami całą historię skrzywdzonej zjawy, dialogi z Bezimiennym, obraz platonicznej miłości, nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.



„Deionarra Theme” to jeden z kluczowych utworów ścieżki do Planescape: Torment. Centralnym punktem melodii jest delikatny, eteryczny kobiecy głos. W tle słyszymy prawdziwe i syntetyczne instrumenty. Pieśń przywołuje emocje samotności, cierpienia i tematycznej udręki.


Sama muzyka działa jak pudło rezonansowe ‒ wzmacnia przekaz, uwypukla tragedię postaci, buduje nastrój i wzbogaca narrację, idealnie trafiając w emocje słuchacza. Łatwiej łapiemy kontekst historii, zresztą muzyka Morgana jest też kotwicą, która łączy postać z otaczającą ją przestrzenią.

Jednocześnie kompozytor stara się nie powtarzać, chociaż między ścieżkami istnieje wiele podobieństw. Rozmaitość przejawia się w detalach ‒ nie można porównać do siebie mistycznego, niepokojącego utworu towarzyszącego postaci Dak’kona z pełną absurdalnych dźwięków, humorzastą muzyką Mortego. Kiedy po raz wtóry spotykam Annę w posiadłości Faroda, słyszę melodię, która nieinwazyjnie stara się budzić pozytywne emocje, ukrywając w tle osobistą, smutną historię. Aktywująca się w tle muzyka z Fortecy Żalu utwierdza mnie w przekonaniu, że koniec jest już bliski. Działa jak ukryty motywator, pchając nas naprzód, ku przeznaczeniu. W tym wszystkim brak jej pretensjonalności ‒ jest wręcz niepokojąco bezpośrednia.



Mark idealnie trafia również w tematykę fantastyki naukowej i post-apokalipsy. Doskonale znane, niepokojące utwory z klasycznej serii Fallout budzą grozę i starają się przygotować nas ‒ graczy ‒ na konflikt z nieznanym. Kiedy narażając się na skutki promieniowania, przemierzamy opustoszałe pustkowia, niepokojące nuty i surowe melodie otoczenia przenikają nasze kości, budując narastające napięcie. Ten strach, wyobcowanie i towarzyszące mu emocje łączą się w jedno doświadczenie, uzupełniając bezsłownie historię zdewastowanego świata.



Nic więc dziwnego, że jego praca nad oryginalną serią (choć warto dodać, że ścieżkom dźwiękowym z Fallouta często zarzuca się „daleko idące” inspiracje innymi utworami) znalazła sobie tak wielu fanów. Gdy Brian Fargo ogłosił zbiórkę na reaktywację starej, postapokaliptycznej historii Pustkowi (ang. Wasteland), nikt nie wyobrażał sobie, że kompozytorem może zostać ktoś inny niż Mark Morgan. Analogiczną sytuację obserwowaliśmy podczas finansowania społecznościowego Torment: Tides of Numenera. Za melodie duchowego następcy Udręki mógł zabrać się tylko on.

Kompozytor zresztą okazał się strzałem w dziesiątkę. Dotychczas opublikowane ścieżki dźwiękowe ze spadkobiercy Udręki zawarły w sobie to, z czego znany był pierwowzór. Smutne, niepokojące treści, pewien rodzaj dziwactwa, szczypta niecodziennych dźwięków i te przenikające się melodie. Wydaje się właśnie, że znakiem rozpoznawczym kompozytora są dźwięki, istniejące na granicy smutku i depresji, które zanurzają nas w ciemności, ale w których jest również miejsce na światło. Chociaż muzyka Morgana pokazuje nam nagi i bezbronny świat, jest w niej coś na pozór przypominającego nadzieję.



Biorąc pod uwagę, jak wiele inspiracji słyszymy w muzyce duchowego następcy Planescape: Torment, Dziewiąty Świat czeka fantastyczne bogactwo melodyjne, którego sam nie mogę się doczekać.

Muzyka Morgana otrzymała ostatnio drugie życie. Odrodzenie wielu gier fabularnych, finansowanie społecznościowe i nostalgia ‒ wszystkie te czynniki przypomniały ludziom o zaginionym mistrzu. Po pracy nad ścieżką Wasteland 2, działa dziś aktywnie, pracując nad takimi projektami, jak Torment: Tides of Numenera i osadzony w dalekiej przyszłości Stasis. Ten ostatni projekt doskonale się zresztą wpisuje w stylistykę, w której kompozytor tak dobrze się odnajduje ‒ samotny bohater, budzący się ze stanu śpiączki na wyludnionym statku kosmicznym, poznaje efekty przerażających eksperymentów i nielegalnych badań. Czy to nie doskonały temat dla apokaliptycznych, prześladujących słuchacza melodii bezradności? Posłuchajcie sami.



Próbki utworów składających się na ścieżkę dźwiękową Stasis umożliwiają nam wgląd w istotny aspekt produkcji. Delikatne, melancholijne melodie wyrażające zarówno strach, jak i nadzieję, na przemian wyłaniają się i zanikają w bezbrzeżnej pustce.


Kompozytor jest dla mnie punktem odniesienia do wielu pozostałych twórców muzyki. Może to kwestia nostalgii, może też tego, że gry, nad którymi pracował, były tak dobre. W odróżnieniu od wielu innych muzyków, Morgan wzbogaca swoją twórczość dźwiękami otoczenia. Jest w nich coś więcej niż tylko płynna, przyjemna dla ucha melodia. To miks przenikających się tematów i niewypowiedzianych słów, które tak wiele mówią o świecie.

Bardzo wysoko cenię sobie muzykę w grach fabularnych ‒ to dla mnie jeden z ważniejszych elementów wpływających na całe doświadczenie. Po pierwsze nie cierpię, gdy obiecująca produkcja zostaje spłaszczona powtarzającą się, monotonną muzyką starającą się brzmieć „epicko”, podczas gdy faktycznie drażni i nudzi. Po drugie słaby kompozytor potrafi zneutralizować czy nawet zepsuć dobrą historię. Ale przede wszystkim to dobra, nadająca klimatu muzyka tworzy ze wspaniałej fabuły coś ponadczasowego, do czego tak chętnie wracamy. Mark Morgan jest w tym mistrzem.

 


Biografia

Mark Morgan jest kompozytorem specjalizującym się w łączeniu muzyki elektronicznej, industrialnej, akustycznej i etnicznej. Urodzony w Południowej Kaliforni, dorastał w artystycznym środowisku. Jego ojciec był architektem, natomiast matka pianistką. Rozpoczynając studia pianistyczne, słuchał różnorodnych gatunków muzycznych, od Stravinskiego po Beatlesów i Milesa Davisa.

Niezależnie od tego, czy pracuje nad filmem, programem telewizyjnym czy grą wideo, Mark czerpie inspirację z różnorodnych środowisk ‒ od muzyki i sztuki po architekturę, naukę czy inne źródła wpływające na stan emocji człowieka.

Morgan skomponował muzykę do takich gier jak Planescape: Torment, Fallout 1 & 2, Giants: Citizen Kabuto, Wasteland 2. Obecnie pracuje nad ścieżką dźwiękową do Torment: Tides of Numenera i Stasis.