Mimir i modron

Prolog

Jestem Melviet, tak, Melviet. Skąd to imię mam? Nawet nie wiem, głupio się z nim czuję, bo głupio brzmi, ale i tak nie znam nikogo, komu mógłbym tę nazwę powierzyć. Tak szczerze mówiąc, to nie znam nikogo. Od paru lat mieszkam w Sigil, tym skurlonym mieście drzwi, i jestem naprawdę nieszczęśliwy. Całe życie, czy raczej „Po Życie”, jestem samotny. Nie znam ani jednej osoby, mimo, iż widzę codziennie setki Człowieków, Baatezu czy innych sferotkniętych. Sam nawet nie wiem skąd znam wszystkie zwroty w mowie tego miasta. Może się wsłuchałem w ludzi? I *nie*, nie wiem wszystkiego. Mimir to za dużo powiedziane, może kiedyś byłem Mimirem, ale nie dziś. O nie? W sumie nawet sam nie wiem kim jestem. Może mógłbym się jakoś określić, gdyby nie fakt, iż całe życie mówię jedynie do siebie, czy do szczurów, które mi podczas snu włażą do oczodołów. Ale czy ja w ogóle śpię?…

Była ciemna i głośna noc. Na ulicach Dzielnicy Prawej, mimo wszędobylskich ciemności, ludzie wystawiali swoje towary na ulice, i, mimo, że liczba kupujących była parę razy mniejsza, zarabiali na swe utrzymanie, przeszkadzając mieszkańcom we śnie. Tak samo jak Melvietowi.
– Uch? Matko, jak niewygodnie… Na moce! – Czaszka przewracała się z boku na bok, leżąc w opuszczonej dzwonnicy ratusza. – Jak to w ogóle możliwe, że ja mogę czuć coś fizycznego? Noż… Ała! Zabieraj ten ogon, ty mały, parszywy czaszkoszczurze! Ach… Nie mogę! – Melviet natychmiast ześlizgnął się z wieży, po czym spadł na dach. Przed nim znajdowała się pusta, wąska alejka, a metr dalej stał kolejny budynek, tym bardziej o wiele wyższy i ozdobiony metalowymi, pokrapianymi czerwoną farbą prętami i podporami.
Mimir natychmiast wyżłobił małą dziurę w dachówce, stwarzając niewielką lawinę. Razem z nim na ziemię w dole spadło mnóstwo gruzu, a on sam został zakopany pod pyłem, kurzem i kawałkami cegieł oraz odpadającej farby.
– Uch… Błagam, na sfery! Dlaczego ja?! Co żem uczynił za życia, żem teraz muszę tak się męczyć?! – Gdyby nie brak skóry ani jakichkolwiek narządów, najprawdopodobniej można by ujrzeć w oku Melvieta małą łzę, gdyż chwilę potem przestał mówić i zaczął jęczeć.
Wtem z końca uliczki dało się usłyszeć małe szmery. Nasilały się coraz bardziej, aż stały się słyszalne jako mocny huk, który rozprzestrzenił się po całej długości alejki. Natychmiastowo z nikłego szumu przeistoczyły się w potężne wycie, które było coraz donośniejsze i donośniejsze. To tego dochodziło mnóstwo dziwnych, stłumionych, ledwo słyszalnych dźwięków, które tliły się wokół. A w tym samym miejscu, skąd dobiegały hałasy, pojawił się niebieskawo-biały okrąg. Najpierw otoczenie zniekształcało się w obrębie koła, potem wszystko z dwu-wymiaru weszło w trój-wymiar, aż stało się świetlistą, huczącą kulą, z której w chwilę przestały się unosić dziwne dźwięki.
Wszystko ucichło. Mimir wygrzebał się spod gruzu i dachówek, a następnie zaczął patrzeć na światło.
– Co na?!… – Wykrztusił, jednak zdał sobie szybko sprawę, iż patrzy na coś w stylu portalu.
Dookoła rozprzestrzeniły się głosy trybików, maszynerii, dziwnych przyrządów. Wszystko z chwili na chwilę, z chaotycznych dźwięków uporządkowało się, aż w końcu wszelkie odgłosy osiągnęły idealną jedność, wtapiając się jeden w drugi. Portal zaczął się jarzyć błękitnym blaskiem, który wnet został przyćmiony dziwnym, kwadratowym kształtem. Najpierw pojawiły się chude, nieregularne patyki pod sześciokątem. Potem po jego bokach. Następnie wielkie, mosiężne skrzydła…
I wszystko ucichło. Światło zgasło.
Czaszka leżała oszołomiona tym co zobaczyła na zniszczonym chodniku. Jej niematerialne, a jednak istniejące, oczy były wgapione w mechaniczną istotę przed nim. To był wielki komputer z zieloną, głupawą twarzą wystającą z ekranu. Wielkie, bezbarwne oczy były wgapione gdzieś w niebo. Po bokach przyczepione były stalowe, żółtawe ręce o czteropalczastych dłoniach, wypełnione przekładniami i trybikami. Tak samo kończyny dolne, tak samo potężne. Wielkie skrzydła przyczepione po bokach, tuż za czymś, co można było nazwać barkami tej istoty.
Melviet patrzył ze zdziwieniem na istotę, po czym szybko uniósł się ku górze i pofrunął ku przybyszowi.
– Ty jesteś?… O jaaa? Nie mogę! Ty? Ty naprawdę jesteś Modronem? O kuuurde…
Istota zaburczała cicho, po czym słychać było jak działają w niej przekładnie i dźwignie, aż w końcu Modron pokierował wzrok ku czaszce.
– Pytanie: Ja Modron? Definicja: Obiekt *chce* uzyskać potwierdzenie: „Czy jest Modronem”. Odpowiedź: Ja Modron.
– Ooo… Niemożliwe! W końcu ktoś… Normalny? Ju-huuu! Hah! No i co na to powiecie, sfery?! – Krzyczała czaszka wokół, podskakując w powietrzu dookoła istoty, patrząc w niebo.
– Stwierdzenie: Modron normalny? Sprostowanie: Modron pochodzi z Mechanusa. Modron być jednostka normalna w sferze praworządnej: „Mechanus”. Modron nie znać położenia. Modron analizować… – Maszyna zaczęła skrzeczeć i rozglądać się wokół, co chwila przykładając do oka soczewkę, którą właśnie wyciągnęła z małej kieszonki zaczepionej do czegoś, co mogłoby być pasem.
– Ty jesteś z Mechanusa, sześcian? – Z zaciekawieniem, a jednocześnie pogardą spytał się Mimir.
– Pytanie: Modron z Mechanusa? Analiza: Modron być jednostka normalna w sferze praworządnej: „Mechanus”. Odpowiedź: Modron pochodzić ze sfery praworządnej: „Mechanus”.
– Ach! No… – Czaszka nie potrafiła wyrazić z siebie radości płynącej z wnętrza. Obracała się tu i ówdzie, skakała, robiła salta i krzyczała, wrzeszczała ze szczęścia.
Modron zaprzestał analizowania otoczenia, znów skierował swój wzrok ku Melvietowi. Coś wewnątrz zaczęło skrzypieć i buczeć głośno, wydając z siebie coraz to dziwniejsze odgłosy. W końcu wszystko zaczęło chodzić płynniej i ciszej, wówczas machina się odezwała.
– Analiza: Obiekt wykonywać działanie: Nieznane. Dlaczego obiekt wykonywać działanie: Nieznane? Czym być działanie: Nieznane?
– Co, trepie? – Ucichł szybko i spojrzał podejrzanie na Modrona.
– Powtórzenie: Dlaczego obiekt wykonywać działanie: Nieznane? Czym być działanie: Nieznane?
– Eee? Co? Ja… Skaczę? O to chodzi?
– Analiza: Obiekt „skaczę”. Zmiana słowa na: „skacze”. Analiza: Obiekt „skacze”. Przetwarzanie danych. Analiza: Obiekt „skakał”. Dlaczego obiekt wykonywał działanie: „skakał”?
– Z radości? Co żeś, głupi?
– Analiza: „Z radości”. „Radość”. Dlaczego obiekt wykonywał działanie: „Radość”?
– Szczęśliwy jestem! Cholera, ty się nie cieszysz? Całe życie gniję w tym Sigil, i…
Modron czym prędzej przerwał mu zdanie. Znów zaczął głośno buczeć, a teraz dodatkowo słychać było przewracające się w środku sprężyny i zawiasy.
– Analiza słowa: „Sigil”. Pytanie do Analizy: „Czym jest Sigil”?. Sigil – Miasto? Sigil – Brak sfery praworządnej: „Mechanus”. Analiza: Brak sfery praworządnej: „Mechanus” = Brak Modron = Brak „Sens Istnienia” = Niepotrzebność jednostki „Modron”. Dlaczego „Niepotrzebność jednostki Modron”?
– Co?
– Analiza: „Niepotrzebność jednostki Modron”. Działanie spowodowane zlokalizowaniem poza sferą praworządną „Mechanus”. Brak sfery praworządnej „Mechanus” = Nieprzydatność. Podsumowanie: Jak postępować?
– Huh? – Melviet zamyślał się, by jeszcze raz zrozumieć to, co powiedziała machina. Wreszcie jednak pozbierał myśli i powiedział. – Hej! Hej, Modron! Mam rozwiązanie!
– Odpowiedź na Podsumowanie: „Mieć rozwiązanie”. Stwierdzenie: Jednostka Modron, słuchać?
– Tak! Tak! Słuchaj! Właśnie tak, Modron. Masz słuchać. Eee? – Czaszka zamyśliła się znów, a wreszcie zaczęła. – Chodź ze mną!
– Analiza: „Chodź ze mną!”. Obiekt pragnie podążania Modrona za obiektem. Cel?
– Co? Jaki cel? Nie ma celu! Hej! Musisz! No nie bądź taki!… – Ton czaszki zmienił się na błagalny.
– Analiza: „Muszę”. Podsumowanie: Modron *musi*. Modron nie może nie móc. Modron *musi*. Modron ma musieć, Modron zrobi.
– Ha-haaa! Tak! Tak! W końcu! Nareszcie się odpłaciło wam! Wam! Tak, wam! Wam, nędznym wam! Kimkolwiek jesteście… – Zapadła cisza. – Hej, Modron. Od czego zaczynamy?

Rozdział I

Gdy tylko światło znów zawitało do Sigil, oświetliło ulice i dało życie miastu, Melviet wraz ze swym nowym „przyjacielem”, Modronem, ruszyli przez miasto by porozmawiać. Koślawy, skrzydlaty sześcian wraz z podskakującą tu i tam, zabrudzoną czaszką omijali o wiele „normalniejszych” przechodniów.
– Hej, Modron. Jak ty się nazywasz w ogóle?
– Pytanie: „Nazwa Modrona”. Analiza: Nazwa Modrona? „Imię”? Podsumowanie: „Myśmy są Modron, myśmy są jednością. Jesteśmy MY, nie ma nic innego”.
– Nie, nie! Ja? Ja się pytam, jak ty masz na imię?
– Pytanie: „Imię Modrona”? Modron nie posiada czynnika o nazwie: „Imię”. Podsumowanie: „Myśmy są Modron, myśmy są jednością. Jesteśmy MY, nie ma nic innego”.
– Ale ja nie pytam się o Modrony. Pytam się o ciebie. – Spojrzał ukosem na sześcian, mając nadzieję, iż w końcu zadał odpowiednie pytanie.
– Analiza słowa: „Ciebie”. Zmiana na: „Ja”. ? Wtem coś w środku zaskrzypiało, coś zastukało, a jeszcze coś innego załomotało. Czaszce wydawało się, że jakaś rzecz musiała wrócić na miejsce, lub samoczynnie się naprawić. – „Ja”? Słowo „Ja” nie istnieje, istnieje słowo „My”?
– Co? Nie ma już „My”, chłopie! Jesteś tylko ty!
– „Tylko Ja?”… Musi wykonać analizę, proszę czekać. – Modron zamknął oczy, znów coś zaczęło się tłuc w jego środku, przewracając się z kąta na kąt. – „Ja”? „Ja” nie ma słowa „Ja”. „Ja” nie posiada „Ja”. Dlaczego „Ja”?
– Musisz być sobą, nie? – Melviet zdawał się być zakłopotany. – Tooo? Masz imię?
– „Imię”, „Ja”?. Modron? Imię? Modron Ja? Ja Modron? Ja Imię? Analiza: Modrony nie posiadają czynnika o nazwie „Ja” ani czynnika o nazwie „Imię”. Modron nie jest „Ja Modron”. Modron jest… Modron nie jest? Podsumowanie: Modron nie jest Modron.
– Jak „Modron nie jest Modron”? Co ci się stało?
– Analiza: Modron nie Modron. Modrony nie posiadają czynnika o nazwie „Imię”. Modron nie Modron, Modron może posiadać czynnik o nazwie „Imię”. Imię = Ja. Modron = Ja? Modron nie Modron. Analiza: Ja nie Ja?
– Ty to ty! Trepie! Obudź się!
– Podsumowanie: Modron nie Modron, Modron może mieć „Ja”, może mieć „Imię”. Modron nie posiada czynników „Ja” i „Imię”. Pytanie warunkowe: Skąd wziąć czynniki „Ja” i „Imię”?
– Wymyśl. Chyba masz tyle oleju w głowie?
– Analiza: Brak statusu „Olej” oraz czynniku „Głowa”. Pytanie oddalone. „Wymyśl” + Modron = Stwierdzenie: „Modron nie może myśleć. Modron może jedynie słuchać”. Modron nie Modron. „Modron może myśleć. Modron może nie słuchać „.
– Tak! Dokładnie! A teraz wymyśl sobie imię!
– Modron = Imię Modrona. Modron = Brak statusu „Imię”. Modron = Brak statusu „Wymyśl imię”. Modron = Niemożność „Wymyśl imię”? Pytanie: Skąd wziąć czynniki „Ja” i „Imię”? Podsumowanie: Powrót do statusu początkowego. Brak „Imię” oraz „Ja”.
– To może ja ci wymyślę? Co powiesz na? Nakshu?
– „Nakshu”. Analiza: „Nakshu” to Cyber-kwiat Arborei. Czynnik „Nakshu” istnieje. Proszę wymyślić nowy.
– Hmm? – Czaszka zaczęła latać wokół Modrona, widać było, że machinie znacznie ulżyło, gdy zadanie wymyślenia imienia spadło na Melvieta. – Może… Może Shandrian? Albo nie…
– Modron uzyskał czynnik „Podobać się”. Możność „Podobania się”. Procedura: „Stwórz imię”. Nakshu + Shandrian = Nakshdrian, Shanknak. Ndriankshu. Shannakdrian. Shanshu. Uwaga! Uruchomiła się procedura „Podobać się”. Samoczynne działanie „Podobać się” na imieniu „Shanshu” wykonać. Proszę czekać… Imię „Shanshu” podoba się Modronowi = Nie Modronowi. Nie Modron *chce* Shanshu.
– Shanshu? Hmm? Ładne. Podoba mi się. Pasuje! O tak! Witaj Shanshu!
– Analiza: Modron = Nie Modron = Shanshu. Analiza: Obiekt = Obiekt „Mimir” = Brak czynnika „Imię”?
– Hejże! Ja mam imię. Jestem Melviet. Tak w ogóle to witaj Shanshu.
– Podsumowanie: „Nie Modron = Shanshu” wykonuje działanie: „Powitanie” przy obiekcie „Melviet”. Zapisywanie… – Sześcian skoczył ku czaszce, chwycił ją, wsadzając jednego palca przez oczodół i zaczął trząść w górę i w dół, zapewne myśląc, iż ta część ciała jest ręką.
– Hej! Eee-ee-eee! Niee-ee! Prze-ee-ee-stań! – Nagle Shanshu puścił czaszkę, a ta poleciała parę metrów dalej. Po paru sekundach podniosła się i pofrunęła znów do monitora. – Nigdy, przenigdy mnie nie dotykaj!
– Modron = Nie Modron = Shanshu. Status: Nie lubiany?
– Ach? Nie, nie. Lubię cię, po prostu… Nie wiesz gdzie dotykać, jak chcesz się z kimś przywitać.
– Modron *chce* = *pragnie + żąda* statusu „Wiedza Powitania”.
– Dobra, słuchaj…

Po wielu, *wielu* długich godzinach zaznajamiania Modrona ze światem, okazało się, że nowi towarzysze przemierzyli praktycznie całą naziemną część Sigil. Byli ze wszystkich stron Wielkiego Okręgu, a sześcian zyskał świadomość. Coś, czego nie mógł posiąść od tak. Teraz nie był już tylko częścią czegoś większego. Teraz ten trybikowaty stwór stanowił osobny byt.
W Dzielnicy Niższej roiło się od Czuciowców, patrolów Harmonium, bogatych jegomościów oraz wszelkiego rodzaju ras, takich jak Bariaury, Githzerai czy Abishai. Mimir wraz z przyjacielem doszli do Gmachu Rozrywki, gdzie, w końcu zadowolone, pudło rzekło:
– Nie-Modron Shanshu wykonywać działanie: „Nieznana Operecja Psychiczna”. Dlaczego Shanshu wykonywać działanie: „Nieznana Operacja Psychiczna”? Czym być „Nieznana Operecja Psychiczna”? – W środku coś zastukało i zaskwierczało, jak gdyby jakiś mały drobiazg topił się w czymś płynnym i wrzącym, magmie?
– Ha! A ja wiem co to jest. To się nazywa „satysfakcja” sześcianie. Zanotuj to se, żebyś nie zapomniał.
– Działanie: „Satysfakcja” zostało utwardzone w systemie. Brak pytań. – Wnet Mimira coś zaniepokoiło. Poczuł, że skończyły się tematy do rozmowy. Nie wiedział jak konwersować z Modronem. Do tej pory „uczył” go podstaw egzystowania w Sigil, i… Nauczył go wszystkiego co umiał…
– Hej… Spytaj o coś jeszcze… – Popatrzył się na zieloną twarz towarzysza.
– Shanshu widzieć „000%” na potrzebność wykonania działania „pytanie”. Shanshu nie widzieć działania „Powód” ani „Potrzeba”. Shanshu odmówić wykonania polecenia ze względu na brak danych oraz czynnika „Chęć”.
– A… Co powiesz na Gmach Rozrywki?
– Czym być obiekt/czynnik/działanie „Gmach Rozrywki” i czemu służyć obiekt/czynnik/działanie?
– Hmm… Nooo… Ludzie zazwyczaj się tam uczą… Albo bawią… Albo jedno i drugie. Nie wiem, nigdy specjalnie nie zwiedzałem tego miejsca.
– Shanshu pytać o „Cel”.
– A masz coś lepszego do roboty? – Znów, gdy czaszka powiedziała te słowa, coś zawarczało w śrdoku Modrona, gdzieś jakieś śruby i sprężyny pospadały, wywołując niski dźwięk.
– Shanshu wyrażać „Obojętność”.
– Ehh… Dobra, chłopie, rusz się! Bierz z życia co najlepsze!
Obaj czym prędzej pomaszerowali w kierunku wielkiego budynku gdzieś na wschodzie, jeśli w ogóle coś w tym miejscu można było określić kierunkami świata. Równie dobrze mógłby to być zachód w części położonej nad ich głowami…