Re: Szkoda Śmiertelności - Sesja Archiwalna
: czw lis 08, 2012 12:14 am
- Darnath -
Nie przerywając szarży łysy oprych ze ślepą furią i emanująca agresją zdołał sięgnąć githzerai. Dwuręczny potężny topór ciął w tors wojownika wyciskając z niego smugę czerwieni. Bezbronny gith przetoczył się po gospodzie zostawiając za sobą soczyste plamy krwi.
Kiedy łysy morderca zorientował się, że szarżują na niego bywalcy gospody szybko skoncentrował się na pozostałych przeciwnikach. Zdołał jeszcze przewrócić pobliskie stoły, by chociaż częściowo zabezpieczyć się przed nadchodzącymi atakami. Jednak wycieńczenie po magicznym ataku githzerai i szarża osłabiło jego zmysły. Swój wzrok i oręż skierował ku nadbiegającemu sześcianowi. Wybity z rytmu wydarzeń i skupiony na modronie pozostawił obronę swoich pleców szczęściu. Skutecznie skradający się Trevano miał więc przed sobą pełne pole do popisu.
Baatezu, niewzruszony po ataku, w pełni koncentracji nie dał się ponieść złości. Dokładnie obserwował otoczenie, koncentrując swoje magiczne zdolności na nadchodzącym zagrożeniu. Widząc atakującego Tuia, bies wymamrotał krótkie zaklęcie. W efekcie z podłoża buchnęła smuga ognia, która skutecznie obroniła go przed śmiercią. Zraniony i oparzony Tui musiał powstrzymać atak. Ta inicjatywa pozwoliła jednak Naamie na wyprowadzenie skutecznego magicznego ataku. Z jej dłoni wystrzelił lodowy sztylet, który z ogromną prędkością przedarł się przez mistyczne płomienie baatezu trafiając w cel. Bies otrzymał silne uderzenie w ramię, co jednak nie wybiło go z rytmu walki. Chociaż jedna z jego rąk była zraniona i sparaliżowana wygłosił jeszcze jedno zaklęcie, które kumulując się na sprawnej dłoni zostało wycelowane w tanar’ri. W stronę Naamy zbliżała się właśnie wiązka ognia.
Równolegle w czasie Lentor czujnie stojąc u straży gospody dostrzegł zbliżającą się właśnie dwójkę ludzi. Parszywie odziani, z sztyletami przy pasach zmierzali w jego kierunku. Zanim jednak uzyskaliście kontakt wzrokowy udało się usłyszeć krótki dialog między trepami.
- Czego znowu chciał ten łysy skurl?
- Polecenie z góry, znaleźć i przesłuchać kurtyzanę. Słuchasz czasami co do Ciebie mówią?
- Tia, tia…
Po czym zmieniając temat jeden ze śmiałków zwracając uwagę na Lentorze rzekł. - Zerknij tam, to już chyba czwarty strażnik w tym tygodniu. Lejemy hultaja?
Obaj porozumiewawczo przytaknęli, chwycili za broń i ruszyli w stronę diabelstwa.
Nie przerywając szarży łysy oprych ze ślepą furią i emanująca agresją zdołał sięgnąć githzerai. Dwuręczny potężny topór ciął w tors wojownika wyciskając z niego smugę czerwieni. Bezbronny gith przetoczył się po gospodzie zostawiając za sobą soczyste plamy krwi.
Kiedy łysy morderca zorientował się, że szarżują na niego bywalcy gospody szybko skoncentrował się na pozostałych przeciwnikach. Zdołał jeszcze przewrócić pobliskie stoły, by chociaż częściowo zabezpieczyć się przed nadchodzącymi atakami. Jednak wycieńczenie po magicznym ataku githzerai i szarża osłabiło jego zmysły. Swój wzrok i oręż skierował ku nadbiegającemu sześcianowi. Wybity z rytmu wydarzeń i skupiony na modronie pozostawił obronę swoich pleców szczęściu. Skutecznie skradający się Trevano miał więc przed sobą pełne pole do popisu.
Baatezu, niewzruszony po ataku, w pełni koncentracji nie dał się ponieść złości. Dokładnie obserwował otoczenie, koncentrując swoje magiczne zdolności na nadchodzącym zagrożeniu. Widząc atakującego Tuia, bies wymamrotał krótkie zaklęcie. W efekcie z podłoża buchnęła smuga ognia, która skutecznie obroniła go przed śmiercią. Zraniony i oparzony Tui musiał powstrzymać atak. Ta inicjatywa pozwoliła jednak Naamie na wyprowadzenie skutecznego magicznego ataku. Z jej dłoni wystrzelił lodowy sztylet, który z ogromną prędkością przedarł się przez mistyczne płomienie baatezu trafiając w cel. Bies otrzymał silne uderzenie w ramię, co jednak nie wybiło go z rytmu walki. Chociaż jedna z jego rąk była zraniona i sparaliżowana wygłosił jeszcze jedno zaklęcie, które kumulując się na sprawnej dłoni zostało wycelowane w tanar’ri. W stronę Naamy zbliżała się właśnie wiązka ognia.
Równolegle w czasie Lentor czujnie stojąc u straży gospody dostrzegł zbliżającą się właśnie dwójkę ludzi. Parszywie odziani, z sztyletami przy pasach zmierzali w jego kierunku. Zanim jednak uzyskaliście kontakt wzrokowy udało się usłyszeć krótki dialog między trepami.
- Czego znowu chciał ten łysy skurl?
- Polecenie z góry, znaleźć i przesłuchać kurtyzanę. Słuchasz czasami co do Ciebie mówią?
- Tia, tia…
Po czym zmieniając temat jeden ze śmiałków zwracając uwagę na Lentorze rzekł. - Zerknij tam, to już chyba czwarty strażnik w tym tygodniu. Lejemy hultaja?
Obaj porozumiewawczo przytaknęli, chwycili za broń i ruszyli w stronę diabelstwa.