Szkoda Śmiertelności - Sesja Archiwalna
: śr lis 07, 2012 2:34 pm
Wprowadzenie:
Wszędzie te cholerna wiara, wszędzie głoszą te swoje cholerne prawdy. Cholerne frakcje w cholernym świecie cholernej filozofii. Niechże w końcu ktoś zniszczy je wszystkie i doprowadzi do harmonii w chaosie, porządku w nieładzie.
– Okoliczny trep nieskutecznie próbujący stworzyć własny nurt filozofii.
Miasto Drzwi nie ma granic. I wcale nie mówię tutaj o portalach, które prowadzą do każdego zakątka Wieloświata. Nie, absolutnie nie. To centrum… i wcale nie boje się użyć tego słowa… CENTRUM Wieloświata posiada nieograniczoną przestrzeń, która jest w stanie zaspokoić oczekiwania każdego śmiałka. Nieważne czy szukasz prawdy, mentora, akceptacji? Te rzeczy znajdą Cię same. Weźmy na przykład Ciebie, śmiałku. Szukasz przygody? Ot i Twoja przygoda…
* * * * *
Ogłoszenie
Paskudne trepy, ofermy, okoliczni bandyci i hultaje. Zbieracza żerujący na zwłokach umarłych jak sępy na pustyni. Śmiałkowie, pierwszaki, sferowcy, frakcjoniści, szurnięci, upadli, grabarze, anarchiści, ladacznice… i tak dalej, i tak dalej…
Jeżeli potraficie utrzymać broń i macie chociaż niewielkie pokłady rozumu, to cóż. Nadacie się. Płacimy każdemu, kto przejdzie nasze wyzwanie. Czym płacimy, zapytacie? Czym tylko chcecie. Chcesz złota? Jest Twoje. Pragniesz pięknych diablic? Będą Twoje. Marzysz o pałacu w Dzielnicy Pani? Da się załatwić! Brzmi jak bzdura? Brzmi. Nie mamy jednak zamiaru niczego udowadniać. Albo przyjmiecie nasze warunki, albo do końca życia będziecie zlizywać smrodliwe odpady zwłok z ulic Sigil, czy cokolwiek tam parszywego robicie.
Ale do rzeczy, do rzeczy. Jakimkolwiek ścierwem byście nie byli, macie jakieś pragnienia.
A skoro to czytacie to żywicie również nadzieje, biedacy. Cóż, macie tu swoją nadzieję! Wypełnicie nieskomplikowane zadanie, a zrealizujemy Wasze pragnienia. Brzmi uczciwie, prawda?
Mój wysłannik widzi Wasze tępe mordy w gospodzie „Nóż na gardle”, tej północy.
podpisano
nie twój zakichany interes.
* * * * *
Dzielnica Ulu była tego dnia wyjątkowo pusta. Paskudne okoliczne uliczki opustoszały i wydawało się, że ludność Miasta Drzwi gdzieś wyparowała. Początkowo budziło to Twój niepokój. Czyżby zbieracze sprzątnęli wszystkie zwłoki? Czy wszystkie ladacznice mają już swoich klientów? A może Pani miała zły dzień? Ale do diaska, żeby tak po prostu nikogo, nikogo, nikogo tu nie było?
Twoje rozmyślania co chwile przerywały rozmaite szmery. Mając nadzieję na ujrzenie jakiegokolwiek trepa, ba! nawet jakiegoś byle obleśnego biesa rozglądałeś/aś się pośród ulic. Niestety prócz szeptu wiatru, hasających szczurów i naturalnych odgłosów Sigil nie spotkałeś/aś nikogo.
Było to już jednak nieistotne. Zblizałeś/aś się właśnie do Gospody „Nóż na gardle”. Tam, właśnie tam spotkasz tych, którzy obiecali zrealizować Twoje pragnienia, którzy obiecali dostarczyć Ci rozrywki. Ale przecie to Sigil. Tutaj nikt nie nagradza za wykonane zlecenia. Prawdopodobnie największą nagrodą jaka Cię czeka będzie powolna zdradziecka śmierć z rąk zleceniodawców. To w końcu Miasto trepów, idiotów i popaprańców. No, ale cóż, bez ryzyka i tak zginiemy z nudów.
* * * * *
Przechadzkę po Ulu przerwał Ci odgłos skrzypiących drzwi, które właśnie otworzył przed Tobą cholernie wysoki bariaur. Zanim jednak zdołał wypowiedzieć pierwsze słowa, szybko zerknąłeś/aś na otoczenie. Stałeś/aś właśnie przed średniej wielkości budynkiem, na oko jakieś dziewięć lemurów szerokości i parędziesiąt stóp wysokości. Bez okien, z jedną parą starych, acz mocarnych drewnianych drzwi i zardzewiałym szyldem „Nóż na gardle - idealne miejsce na…”
- Wejdź. Ciężki głos bariaura przerwał Twoją obserwację.
Nim się zorientowałeś/aś, byłeś/aś już na miejscu. Co się stało? Jak się tu dostałeś/aś? Kim są Ci ludzie, skąd się wzięli? To pewno myśli wszystkich zebranych w Gospodzie. Chociaż z zewnątrz wyglądała na przeciętną spelunę, to wewnątrz dopiero była to miniaturowa wersja Otchłani. Bród, smród, dym i populacja dziwadeł z całego Wieloświata. To właśnie miałeś/aś przed sobą. Oczywiście całość wzbogacała dekoracja typowa dla tego typu miejsc. Lada z rozbitymi kielichami, wywrócone stoły, podłoga na którą wyraźnie zwrócił ktoś obiad, porozbijane ściany umalowane krwią i o dziwo, zasmarkany sufit. Miejsce na wskroś romantyczne.
Kiedy ochłonąłeś/aś w końcu po pierwszym wrażeniu dostrzegłeś/aś, że wszyscy zebrani w Gospodzie zaczęli schodzić się do centrum. Rzuciłeś/aś okiem na otaczających Cię trepów. „Czyżby cały Ul zebrał się w tym niewielkim pomieszczeniu?”. Tak to właśnie wyglądało. Największe trepy, bandyci i hultaje. Odziani w czarne tuniki pseudonekromanci, śmierdzące biesy, ladacznice w postrzępionych sukniach, zakurzeni grabarze i zbieracze. Cała siła życiowa Ulu w jednej parszywej karczmie! Nic tylko podpalić, zburzyć, rozpieprzyć ten cały budynek, a Wieloświat stanie się lepszy.
Z rytmu przemyśleń wybiła Cię nagła cisza, która zapanowała w pomieszczeniu. Przez budynek przedarł się piękny i ostry jak brzytwa kobiecy głos.
- Witam Was wszystkich. Skąd dochodził? Sądząc po zdezorientowanych trepach, było to coś w rodzaju echa, jakiejś odgórnej siły. Pewne było, że głos ten nie ma ciała, no chyba, że ktoś tu jest brzuchomówcą…
- Na próżno szukacie formy cielesnej, bo na nic Wam się zda. Przekaże Wam wytyczne, a reszta należy do Was. Zebraliście się tutaj bo każdy z Was czegoś żąda.
- Pokaż buźkę mała! – przekrzyczał z tłumu jakiś trep po czym szybko jego głos ucięło coś w rodzaju „zakrztuszenia”. Dusił się czy co? Myślałeś/aś.
- Wszelkie próby zakłócenia porządku zostaną natychmiastowo stłumione. Słuchajcie uważnie, bo nie chcę tracić czasu na Wasze nędzne mordy. Z tłumu wyłoniły się parsknięcia i odgłosy oburzenia, ale kobiecy głos nadal kontynuował.
- Sigil jest ośrodkiem wielu frakcji Wieloświata. Wielu myśli, założeń, twierdzeń, teorii, prawd. Głos na chwilę zamilkł i pozwolił poukładać myśli wszystkich zebranych. Nie sądzę, aby którykolwiek z Was to zrozumiał, dlatego przejdę do sedna. Frakcje i faktole walczą ze sobą o wpływy w Sigil. Każdy wyznawca to brzdęk, każdy brzdęk to luksus. Prawda, wiara, filozofia nie mają znaczenia. W pomieszczeniu znów było słychać głosy oburzenia, po czym kilkudziesięciu trepów wyszło z Gospody. Po chwili głos zaczął znów kontynuować.
- Miasto Drzwi nie może pozwolić sobie na kolejnych pseudobogów. Sztuczne sferopoglądy i bzdury. Dotąd ignorowaliśmy powstawanie zrzeszeń, wiedząc że i tak upadną. Niestety w Sigil pojawił się nurt, który skutkować może powstaniem nowej frakcji. My, nie możemy na to pozwolić. To jest Waszym zadaniem. Nie pytajcie kim jestem, nie pytajcie jak, co i dlaczego. Po prostu dokonajcie eksterminacji. Wszystkie informacje dotyczące miejsca pobytu Waszych zleceń otrzymacie od moich podwładnych. Nagrodę otrzymacie jeżeli przyniesiecie do progów tej gospody głowę przywódcy trepów nazywających się „Rzeczywistymi”. Głos się uciął. Początkowo wydawało się, że zaraz wznowi przemówienie, ale po pewnym czasie pojawiła się gromada diabelstw, zapewne wspomnianych podwładnych.
Na oko tuzin diabelstw rozproszył się po budynku, rozdając dziwaczne księgi. Do Ciebie i grupy podobnych Tobie dziwadeł przyczłapał bardzo wysoki, zadbany i na swój sposób elegancki półczłowiek, półbies. Po czym otworzył księgę i zaczął czytać:
- Przybywając tutaj zaakceptowaliście moje zlecenie. Niech będzie to jasne i oczywiste. Dziennik ten zawiera spis miejsc, w których widziano przedstawicieli fałszywej wiary. Waszym zadaniem jest odnalezienie ich przywódcy i dostarczenie w progi Gospody „Nóż na gardle” głowy drania. Nagrodę otrzyma drużyna, która zrobi to jako pierwsza. Pamiętajcie, że nie interesuje mnie kto zabije tego hultaja, ale kto dostarczy jego czerep. Diabelstwo na chwilę przestało czytać i spojrzało na grupę. Mężczyzna widział przed sobą piątkę popaprańców, jakieś zgarbione dziwadło, imitację devy, zdziwaczałe diabelstwo, jedną z tanar’ri i jakiegoś człekokształtnego trepa. Domyśliłeś/aś się, że spogląda na Ciebie. Chwilę później opuścił ponownie wzrok na dziennik i zaczął kontynuować czytanie.
- Każda z drużyn w tej Gospodzie pragnie zwyciężyć. Rozejrzyjcie się, od dziś cały Ul jest Waszym wrogiem. Od dziś cały Ul walczy o to samo. I rzeczywiście, spoglądając na prawo i lewo dostrzegałeś/aś na sobie wzrok licznych oprychów poskładanych w niewielkie grupki jakby to by jakiś turniej. No, ale cóż.
Diabelstwo zaprowadziło Ciebie i Twoich towarzyszy podróży do jednego z okrągłych stolików po czym rozkazało byś usiadł/a. Położył na stole dziennik i pozostawił Was samych sobie. Na koniec znikając w cieniu Gospody rzekł jeszcze:
- Naama, Tui, Lentor, Mojo, Trevano. To Wasza pierwsza i ostatnia okazja by się zapoznać. Gdy to uczynicie, otwórzcie dziennik. Powodzenia…
Wszędzie te cholerna wiara, wszędzie głoszą te swoje cholerne prawdy. Cholerne frakcje w cholernym świecie cholernej filozofii. Niechże w końcu ktoś zniszczy je wszystkie i doprowadzi do harmonii w chaosie, porządku w nieładzie.
– Okoliczny trep nieskutecznie próbujący stworzyć własny nurt filozofii.
Miasto Drzwi nie ma granic. I wcale nie mówię tutaj o portalach, które prowadzą do każdego zakątka Wieloświata. Nie, absolutnie nie. To centrum… i wcale nie boje się użyć tego słowa… CENTRUM Wieloświata posiada nieograniczoną przestrzeń, która jest w stanie zaspokoić oczekiwania każdego śmiałka. Nieważne czy szukasz prawdy, mentora, akceptacji? Te rzeczy znajdą Cię same. Weźmy na przykład Ciebie, śmiałku. Szukasz przygody? Ot i Twoja przygoda…
* * * * *
Ogłoszenie
Paskudne trepy, ofermy, okoliczni bandyci i hultaje. Zbieracza żerujący na zwłokach umarłych jak sępy na pustyni. Śmiałkowie, pierwszaki, sferowcy, frakcjoniści, szurnięci, upadli, grabarze, anarchiści, ladacznice… i tak dalej, i tak dalej…
Jeżeli potraficie utrzymać broń i macie chociaż niewielkie pokłady rozumu, to cóż. Nadacie się. Płacimy każdemu, kto przejdzie nasze wyzwanie. Czym płacimy, zapytacie? Czym tylko chcecie. Chcesz złota? Jest Twoje. Pragniesz pięknych diablic? Będą Twoje. Marzysz o pałacu w Dzielnicy Pani? Da się załatwić! Brzmi jak bzdura? Brzmi. Nie mamy jednak zamiaru niczego udowadniać. Albo przyjmiecie nasze warunki, albo do końca życia będziecie zlizywać smrodliwe odpady zwłok z ulic Sigil, czy cokolwiek tam parszywego robicie.
Ale do rzeczy, do rzeczy. Jakimkolwiek ścierwem byście nie byli, macie jakieś pragnienia.
A skoro to czytacie to żywicie również nadzieje, biedacy. Cóż, macie tu swoją nadzieję! Wypełnicie nieskomplikowane zadanie, a zrealizujemy Wasze pragnienia. Brzmi uczciwie, prawda?
Mój wysłannik widzi Wasze tępe mordy w gospodzie „Nóż na gardle”, tej północy.
podpisano
nie twój zakichany interes.
* * * * *
Dzielnica Ulu była tego dnia wyjątkowo pusta. Paskudne okoliczne uliczki opustoszały i wydawało się, że ludność Miasta Drzwi gdzieś wyparowała. Początkowo budziło to Twój niepokój. Czyżby zbieracze sprzątnęli wszystkie zwłoki? Czy wszystkie ladacznice mają już swoich klientów? A może Pani miała zły dzień? Ale do diaska, żeby tak po prostu nikogo, nikogo, nikogo tu nie było?
Twoje rozmyślania co chwile przerywały rozmaite szmery. Mając nadzieję na ujrzenie jakiegokolwiek trepa, ba! nawet jakiegoś byle obleśnego biesa rozglądałeś/aś się pośród ulic. Niestety prócz szeptu wiatru, hasających szczurów i naturalnych odgłosów Sigil nie spotkałeś/aś nikogo.
Było to już jednak nieistotne. Zblizałeś/aś się właśnie do Gospody „Nóż na gardle”. Tam, właśnie tam spotkasz tych, którzy obiecali zrealizować Twoje pragnienia, którzy obiecali dostarczyć Ci rozrywki. Ale przecie to Sigil. Tutaj nikt nie nagradza za wykonane zlecenia. Prawdopodobnie największą nagrodą jaka Cię czeka będzie powolna zdradziecka śmierć z rąk zleceniodawców. To w końcu Miasto trepów, idiotów i popaprańców. No, ale cóż, bez ryzyka i tak zginiemy z nudów.
* * * * *
Przechadzkę po Ulu przerwał Ci odgłos skrzypiących drzwi, które właśnie otworzył przed Tobą cholernie wysoki bariaur. Zanim jednak zdołał wypowiedzieć pierwsze słowa, szybko zerknąłeś/aś na otoczenie. Stałeś/aś właśnie przed średniej wielkości budynkiem, na oko jakieś dziewięć lemurów szerokości i parędziesiąt stóp wysokości. Bez okien, z jedną parą starych, acz mocarnych drewnianych drzwi i zardzewiałym szyldem „Nóż na gardle - idealne miejsce na…”
- Wejdź. Ciężki głos bariaura przerwał Twoją obserwację.
Nim się zorientowałeś/aś, byłeś/aś już na miejscu. Co się stało? Jak się tu dostałeś/aś? Kim są Ci ludzie, skąd się wzięli? To pewno myśli wszystkich zebranych w Gospodzie. Chociaż z zewnątrz wyglądała na przeciętną spelunę, to wewnątrz dopiero była to miniaturowa wersja Otchłani. Bród, smród, dym i populacja dziwadeł z całego Wieloświata. To właśnie miałeś/aś przed sobą. Oczywiście całość wzbogacała dekoracja typowa dla tego typu miejsc. Lada z rozbitymi kielichami, wywrócone stoły, podłoga na którą wyraźnie zwrócił ktoś obiad, porozbijane ściany umalowane krwią i o dziwo, zasmarkany sufit. Miejsce na wskroś romantyczne.
Kiedy ochłonąłeś/aś w końcu po pierwszym wrażeniu dostrzegłeś/aś, że wszyscy zebrani w Gospodzie zaczęli schodzić się do centrum. Rzuciłeś/aś okiem na otaczających Cię trepów. „Czyżby cały Ul zebrał się w tym niewielkim pomieszczeniu?”. Tak to właśnie wyglądało. Największe trepy, bandyci i hultaje. Odziani w czarne tuniki pseudonekromanci, śmierdzące biesy, ladacznice w postrzępionych sukniach, zakurzeni grabarze i zbieracze. Cała siła życiowa Ulu w jednej parszywej karczmie! Nic tylko podpalić, zburzyć, rozpieprzyć ten cały budynek, a Wieloświat stanie się lepszy.
Z rytmu przemyśleń wybiła Cię nagła cisza, która zapanowała w pomieszczeniu. Przez budynek przedarł się piękny i ostry jak brzytwa kobiecy głos.
- Witam Was wszystkich. Skąd dochodził? Sądząc po zdezorientowanych trepach, było to coś w rodzaju echa, jakiejś odgórnej siły. Pewne było, że głos ten nie ma ciała, no chyba, że ktoś tu jest brzuchomówcą…
- Na próżno szukacie formy cielesnej, bo na nic Wam się zda. Przekaże Wam wytyczne, a reszta należy do Was. Zebraliście się tutaj bo każdy z Was czegoś żąda.
- Pokaż buźkę mała! – przekrzyczał z tłumu jakiś trep po czym szybko jego głos ucięło coś w rodzaju „zakrztuszenia”. Dusił się czy co? Myślałeś/aś.
- Wszelkie próby zakłócenia porządku zostaną natychmiastowo stłumione. Słuchajcie uważnie, bo nie chcę tracić czasu na Wasze nędzne mordy. Z tłumu wyłoniły się parsknięcia i odgłosy oburzenia, ale kobiecy głos nadal kontynuował.
- Sigil jest ośrodkiem wielu frakcji Wieloświata. Wielu myśli, założeń, twierdzeń, teorii, prawd. Głos na chwilę zamilkł i pozwolił poukładać myśli wszystkich zebranych. Nie sądzę, aby którykolwiek z Was to zrozumiał, dlatego przejdę do sedna. Frakcje i faktole walczą ze sobą o wpływy w Sigil. Każdy wyznawca to brzdęk, każdy brzdęk to luksus. Prawda, wiara, filozofia nie mają znaczenia. W pomieszczeniu znów było słychać głosy oburzenia, po czym kilkudziesięciu trepów wyszło z Gospody. Po chwili głos zaczął znów kontynuować.
- Miasto Drzwi nie może pozwolić sobie na kolejnych pseudobogów. Sztuczne sferopoglądy i bzdury. Dotąd ignorowaliśmy powstawanie zrzeszeń, wiedząc że i tak upadną. Niestety w Sigil pojawił się nurt, który skutkować może powstaniem nowej frakcji. My, nie możemy na to pozwolić. To jest Waszym zadaniem. Nie pytajcie kim jestem, nie pytajcie jak, co i dlaczego. Po prostu dokonajcie eksterminacji. Wszystkie informacje dotyczące miejsca pobytu Waszych zleceń otrzymacie od moich podwładnych. Nagrodę otrzymacie jeżeli przyniesiecie do progów tej gospody głowę przywódcy trepów nazywających się „Rzeczywistymi”. Głos się uciął. Początkowo wydawało się, że zaraz wznowi przemówienie, ale po pewnym czasie pojawiła się gromada diabelstw, zapewne wspomnianych podwładnych.
Na oko tuzin diabelstw rozproszył się po budynku, rozdając dziwaczne księgi. Do Ciebie i grupy podobnych Tobie dziwadeł przyczłapał bardzo wysoki, zadbany i na swój sposób elegancki półczłowiek, półbies. Po czym otworzył księgę i zaczął czytać:
- Przybywając tutaj zaakceptowaliście moje zlecenie. Niech będzie to jasne i oczywiste. Dziennik ten zawiera spis miejsc, w których widziano przedstawicieli fałszywej wiary. Waszym zadaniem jest odnalezienie ich przywódcy i dostarczenie w progi Gospody „Nóż na gardle” głowy drania. Nagrodę otrzyma drużyna, która zrobi to jako pierwsza. Pamiętajcie, że nie interesuje mnie kto zabije tego hultaja, ale kto dostarczy jego czerep. Diabelstwo na chwilę przestało czytać i spojrzało na grupę. Mężczyzna widział przed sobą piątkę popaprańców, jakieś zgarbione dziwadło, imitację devy, zdziwaczałe diabelstwo, jedną z tanar’ri i jakiegoś człekokształtnego trepa. Domyśliłeś/aś się, że spogląda na Ciebie. Chwilę później opuścił ponownie wzrok na dziennik i zaczął kontynuować czytanie.
- Każda z drużyn w tej Gospodzie pragnie zwyciężyć. Rozejrzyjcie się, od dziś cały Ul jest Waszym wrogiem. Od dziś cały Ul walczy o to samo. I rzeczywiście, spoglądając na prawo i lewo dostrzegałeś/aś na sobie wzrok licznych oprychów poskładanych w niewielkie grupki jakby to by jakiś turniej. No, ale cóż.
Diabelstwo zaprowadziło Ciebie i Twoich towarzyszy podróży do jednego z okrągłych stolików po czym rozkazało byś usiadł/a. Położył na stole dziennik i pozostawił Was samych sobie. Na koniec znikając w cieniu Gospody rzekł jeszcze:
- Naama, Tui, Lentor, Mojo, Trevano. To Wasza pierwsza i ostatnia okazja by się zapoznać. Gdy to uczynicie, otwórzcie dziennik. Powodzenia…